FLIRT, SEX I MIŁOŚĆ NA KUBIE
Dla Europejczyków, szczególnie z tych bardziej na północ wysuniętych krajów, miłość na Kubie, flirt i podrywanie może okazać się niezłym szokiem kulturowym.
„Śliczna!”, „cudowna!”, „co za piękność!”, „ale laleczka!” słyszę co krok na ulicy. Czasem ktoś pozwala sobie na bardziej złożone frywolne aluzje. Nie reaguję, bo nikt tego nie oczekuje. Prawienie komplementów kobietom na ulicy zyskało rangę elementu kubańskiej kultury narodowej.
Obserwuję reakcje Kubanek na te męskie zaczepki. W Europie wiele kobiet poczułoby się z pewnością obrażone. Tutaj jednak żadnej pani nawet przez myśl nie przejdzie, żeby się boczyć. Wręcz przeciwnie. Co poniektóre dziękują z uśmiechem za miły komplement i z podniesioną głową kroczą do przodu, poruszając seksownie biodrami ledwie przykrytymi krótkimi szortami lub wąską minispódniczką oraz wypinają dumnie biust wysypujący się z mocno wydekoltowanej bluzeczki.
Wyzwolenie seksualne na Kubie
Kubańskie społeczeństwo jest wyzwolone seksualnie. Dla turystów przyjeżdżających tutaj z Europy, gdzie normy społeczne są dużo bardziej konserwatywne, już samo wyjście z samolotu na lotnisko w Hawanie może spowodować szok kulturowy. Panie urzędniczki prezentują swoje wdzięki w super obcisłych mundurkach we wszystkich możliwych rozmiarach od XXS od XXL. Ich nogi zdobią rajstopy kabaretki w przeróżnych wzorach i deseniach.
Na ulicy rzucam się w oczy. Niekoniecznie przez kolor skóry. Mieszkańcy Kuby to najbardziej kolorowy naród jaki napotkałam podczas moich podróży po świecie. To mieszanka etniczna wszelkich odcieni skóry, od mlecznobiałej, poprzez różne tony beżu, miodu, mocno piegowatej, koloru oliwki, ciemno brązowej do odcienia hebanowej czarni. Ja zwracam uwagę przede wszystkim ubiorem. Najbardziej wyzywające części mojej garderoby uchodzą tu za konserwatywne. Moje spódniczki są zbyt szerokie, szorty za długie, bluzki niemal bez dekoltu. Daleko jest mi również do zmysłowego kołysania biodrami przy każdym kroku, dumnego podnoszenia podbródka i pewności siebie czarujących Kubanek.
Przyłapuję się na tym, że sama z zainteresowaniem przyglądam się paniom na ulicy, w jaki niemal agresywny sposób prezentują swoją kobiecość. Nie ma tu żadnego znaczenia ani wiek ani masa ciała. Każda jest piękna na swój niepowtarzalny sposób. I panowie przyglądają im się na ulicy bez najmniejszego zażenowania. Przy okazji rzucają co jakiś czas głośne i niedwuznaczne uwagi, nigdy obraźliwe, zawsze w charakterze mniej lub bardziej subtelnego komplementu.
Szczególnie Europejki z północnych, chłodnych krajów, najpierw gorszą się tą nieukrywaną swobodą seksualną Kubańczyków. A potem zakochują się bez pamięci w swoim zmysłowym nauczycielu salsy lub zniewalającym urokiem przewodniku turystycznym. Niestety nie wszystkie wakacyjne historie miłosne kończą się szczęśliwie. Wiele zakochanych turystów pozostaje ze złamanym sercem i co gorsze z pustym kontem bankowym. Tak niefortunnie może zakończyć się szalona miłość na Kubie.
Miłość na Kubie
Miłość na Kubie ma wiele twarzy i różne historie. W Hawanie poznaję nauczycielkę z Niemiec, a w zasadzie byłą nauczycielkę, bo przez zawirowania w swoim związku z Kubańczykiem straciła pracę. Andrea choć dopiero przekroczyła 40tkę, wygląda na dużo starszą, z widoczną nadwagą, bez cienia makijażu i z wyrazem rezygnacji na twarzy. Pokazuje mi swoje zdjęcie sprzed 5 lat. Śliczna, zgrabna blondynka, uśmiechnięta, szczęśliwa. To okres, kiedy podczas urlopu na Kubie poznała Ernesto, chłopaka który zawrócił jej w głowie podczas jednego szalonego wieczoru w lokalnym klubie. Wróciła do Niemiec pełna nadziei, że to nie był ich ostatni wspólny wieczór. No i nie był.
8 miesięcy później przyleciała ponownie na Kubę. Już wtedy marzyła o założeniu rodziny ze swoim kubańskim znajomym. Wszystko potoczyło się więc bardzo szybko. Z drugiego urlopu na wyspie powróciła do swojego kraju w ciąży i z dokumentacją potrzebną na zalegalizowanie związku z Ernesto.
O ile zawarcie międzynarodowego małżeństwa udało im się zorganizować bez komplikacji, o tyle sprowadzenie męża do Niemiec okazało się prawdziwym wyzwaniem i testem na cierpliwość. Młyny biurokracji obracają się na Kubie we własnym tempie. Żona i dziecko za granicą nie zawsze są wystarczającym argumentem na to, by obywatel Kuby mógł opuścić swój kraj. Czasem mija kilka lat, zanim zostanie wydana wiza wyjazdowa. W międzyczasie może zdarzyć się, że wybranka za granicą straci zainteresowanie związkiem i zamiast biletu lotniczego wyśle papiery rozwodowe.
Taki rozwój sprawy, to niewątpliwie najgorsza z możliwych opcji dla kubańskiego partnera. Ten podobnie jak i wielu swoich kolegów pragnie opuścić wyspę, by szukać lepszego życia w jednym z rajskich krajów kapitalistycznych.
Wiza na miłość
Rok po ślubie Ernesto dostaje wreszcie upragnioną wizę. W Niemczech czeka na niego żona i półroczne dziecko. Sprawy urzędowe pochłonęły w tym czasie 10.000 USD. Wszelkie koszty, także bilet lotniczy i obowiązkowe ubezpieczenie zdrowotne musi pokryć Andrea. Jej ukochany przylatuje z bagażem podręcznym i bez grosza przy duszy. Z miesięcznych dochodów około 120 USD nie był w stanie zaoszczędzić na podróż. Klimat w Niemczech różni się znacząco od klimatu w Karaibach i zimą na nic mu się tu nie przydadzą ani sandały ani kąpielówki. Kolejne wydatki sumują się podczas kompletowania jego nowej garderoby.
Andrea na razie nie widzi powodów do niepokoju. Dopóki ma pracę, a jej ukochany małżonek zajmie się dzieckiem, dadzą radę finansowo. Starczy także na kurs języka niemieckiego, żeby Ernesto jak najszybciej zintegrował się w nowym społeczeństwie. Taki jest przynajmniej plan.
Andrea spodziewa się drugiego dziecka, mimo że kubański tata już przy pierwszym dziecku nie wykazuje się szczególnie pomocny. Za to nieustannie robi żonie wyrzuty, że do tej pory nie znalazła mu pracy. Przecież to ona zaprosiła go do tego pochmurnego, zimnego kraju. Jest to niejako jest odpowiedzialnością, by zapewnić mu godne warunki życia i jakieś fajne zajęcie, a w domu mu się nudzi.
Przestał już dawno uczestniczyć w kursie niemieckiego, bo rezultaty nie były zadowalające, a wychowywanie dzieci nie należy do kręgu jego zainteresowań. Andrea jest zmuszona zrezygnować z pracy, by sama zająć się opieką nad dziećmi i wiecznie niezadowolonym mężem. Za niego wysyła setki podań o pracę.
I jest, jest praca. Ernesto dostaje swoją szansę jako pomocnik w sklepie meblowym. Już po kilku pierwszych dniach szef sklepu zauważa, że kubańskie tempo pracy nie ma nic wspólnego z europejską presją efektywności. Ernesto nie potrafi się spieszyć, bo po co. Co nie zdąży dzisiaj, zrobi jutro, albo w następnym tygodniu.
Kłopoty finansowe
Andrea jednak nie traci nadziei, że mąż znajdzie zadowolenie z nowego zajęcia. Żyją już praktycznie z zapomogi socjalnej, a i z tego trzeba coś odłożyć na pomoc swojej niezamożnej kubańskiej rodzinie. Na wyspie oczekują na każdy przelew z niecierpliwością. Potrzebna jest nowa lodówka, meble na taras i telewizor.
Pod presją małżonka Andrea zapożycza się u krewnych, by sfinansować remont dachu w domu teściów. To wszystko nie jest wystarczające. Ernesto dopytuje się, dlaczego jego rodzice i siostra nie mogą odwiedzić ich w Niemczech. Tak bardzo za nimi tęskni. Andrea bierze kredyt bankowy, by umożliwić mężowi lot na Kubę. Na bilet lotniczy dla niej i dla dzieci już nie wystarcza.
Ernesto wylatuje z Niemiec z dwoma pełnymi walizkami i wraca z Kuby bez bagażu. Wszystkie swoje ubrania i przedmioty osobistego użytku sprzedał znajomym. Andrea ma już długi u niemal wszystkich krewnych. Niestety mężczyzna jej życia nawet nie myśli o powrocie do pracy. Wynagrodzenie nie jest zadowalające. Ernesto nie po to opuścił swój ukochany kraj, by dać się za granicą traktować jak niewolnik zarabiający grosze.
5 lat Andrea finansuje życie swojego kubańskiego małżonka i całej jego rodziny. Ostatecznie zostaje sama z dziećmi. Ernesto któregoś pięknego dnia po prostu znika z domu bez słowa. Wraca na Kubę i nie życzy sobie żadnego kontaktu ze swoją niemiecką żoną, matką dwójki jego dzieci. Andrea przylatuje na Kubę mając nadzieję, że może uda jej się przekonać męża do powrotu. Nadal go kocha. Mogłaby wziąć następny kredyt w banku.
Tyle tylko Ernesto nie jest już zainteresowany powrotem do Niemiec. Marzy mu się wyjazd do cieplejszego, bardziej przyjaznego kraju. Może uda mu się poznać jakąś miłą Włoszkę?
Miłość na Kubie, flirt i podobne historie znajdziesz w innych wpisach w zakładce Blog.
Polecam tekst w podobnej tematyce Kubański macho i religia oraz Życie rodzinne po kubańsku.
3 komentarze
Karol
Fajnego masz bloga i ciekawe treści. Zmuszasz przy tym czytelnika do myślenia. życzę powodzenia!
Jerzy
Treść jest klarowna, dobrze zorganizowana i pełna przydatnych wskazówek. Autor doskonale wyjaśnia kluczowe zagadnienia.