Zakupy w Hawanie Blog o życiu na Kubie
Blog

SZAŁ ZAKUPÓW W HAWANIE

Dźwięk budzika przerywa ciszę nocną. Jest 4:20, niedzielny poranek. Spałam niecałe 3 godziny. Poprzednia noc jak zwykle była wypełniona głośną muzyką z sąsiedztwa, odgłosami rzucanych kostek domino, śmiechami, koncertem wyjących kotów i piejących kogutów. Cały ten rumor to typowe tło dźwiękowe w centrum Hawany i to w zasadzie przez cały dzień. Nocą dochodzi jeszcze do tego grupowe śpiewanie, coraz głośniejsze z każdą kolejną wypitą szklanką rumu, oraz skrajnie emocjonalne kłótnie połączone nierzadko z trzaskami rzucanego w złości szkła. Następnego dnia nikt nie pamięta o co poszło, więc sprawa nie jest warta rozpamiętywania, aż do następnej mocno zakrapianej imprezy.

Kubańskie sklepy

kubańskie sklepy

Dzisiaj zamierzam ponowić próbę zrobienia zakupów w jednym z państwowych sklepów dewizowych. Kubańskie sklepy są otwierane zazwyczaj o 9:00 rano pod warunkiem, że kasjerka przyszła do pracy, jest dostępny prąd i działa połączenie internetowe, które umożliwia płatność kartą płatniczą. 

Gotówka nie jest akceptowana i tym samym wyklucza się z interesu około 60% Kubańczyków. Wielu z nich nie posiada karty dewizowej poprzez brak kontaktów za granicą.

Dzień wcześniej nie miałam szczęścia podobnie jak wiele innych osób, które ustawiły się w kolejce o świcie. Sklep z powodu awarii technicznej terminalu płatniczego otwarto dopiero po południu. Wieczorem okazało się więc, że wrócę do domu z niczym. Z kilkusetosobowej kolejki obsłużono zaledwie kilkadziesiąt klientów. Ci nieobsłużeni nie dali od razu za wygraną, więc nie obyło się bez tradycyjnej afery i głośnych dyskusji.

 

Wysoka Mulatka w białej chuście na głowie zrobiła film wideo niedoszłych klientów, którzy postanowili zorganizować kolejkę na dzień następny. Ja ze zwieszoną głową opuściłam miejsce wydarzeń.

Kolejka o świcie

kubańskie sklepy

Tego dnia o poranku tłumy przed sklepem wyglądają podobnie jak w dniu poprzednim.  Mulatka w białej chuście, ta sama którą poznałam wczoraj, jest najgłośniejsza w tłumie. Przesadną gestykulacją, rozpaczą w głosie i filmem nakręconym telefonem jako dowód rzeczowy próbuje uzyskać pierwszeństwo w dzisiejszej kolejce.

Wszystko to nie wzrusza panów policjantów, którzy pilnują porządku na miejscu. Według zasady – kto wcześnie wstaje, temu Pan Bóg daje – pierwsi w kolejce są ci, którzy dotarli tu o bladym świcie jako pierwsi. Wczorajsza kolejka to zamierzchła przeszłość. Nikt się nie interesuje, co było wczoraj ani co będzie jutro. Liczy się wyłącznie tu i teraz. 

Inna pani, korpulentna ciemnoskóra matrona, wszczyna kłótnię o miejsce w kolejce. Chodzi o sekundy, które decydują o tym, kto dotarł na tu wcześniej w porannym biegu o miejsce startowe. Robi się niezłe zamieszanie. Wrzaski zagłuszają odgłosy morza z pobliskiej promenady.  Zaspani mieszkańcy z sąsiadujących domów wyglądają przez okna, próbując odgadnąć co dzieje się w ciemnościach ulicy. Spokojny niedzielny poranek nie jest tu dany nikomu.

Dowód osobisty poproszę

W całym tym tumulcie policjant zaczyna zbierać od oczekujących dowody osobiste. Każdy dowód zostanie zeskanowany, żeby uniemożliwić kolejne zakupy w jakimkolwiek sklepie dewizowym w ciągu następnych kilku dni. Nie tylko wejście do sklepu jest limitowane, także ilość produktów, które można zakupić z aktualnej oferty. Jeśli jest olej, to sprzedają tylko jedna butelka na osobę, dwie paczki fasoli, jeden blok sera żółtego, dwa przeciery pomidorowe lub trzy opakowania budyniu w proszku.

 

Obok mnie w kolejce stoi starszy, mocno podsiwiały pan z rozkładanym krzesełkiem w ręku. To krzesełko umożliwi mu przetrwanie wielu godzin oczekiwania na ulicy. Zagaduje mnie z jakiego kraju pochodzę i czy mi się podoba na Kubie. Na to drugie pytanie nie potrafię odpowiedzieć jednym zdaniem.

Mijają godziny w ślimaczym tempie. Emocje z poranka już opadły. Nikt nie wepchnie się teraz do kolejki po zebraniu dowodów, chyba że zapłaci nieoficjalną wejściówkę.

 

Niestety i dzisiaj nie jest mi dane zrobienie zakupów. Kubańskie sklepy mają godziny otwarcia, które czasem są przestrzegane. Dla mnie drzwi sklepu zamknęły się niemal przed nosem.  Kolejny dzień spędzony w kolejce, tylko po to by wieczorem otrzymać z powrotem swój dowód i wrócić do domu z pustymi rękami. I z nadzieją, że być może następnego dnia będę mieć więcej szczęścia. Nowy dzień, nowa gra, nowa szansa, aż do skutku, bo koniec z końcem trzeba coś jeść.

Jak płacić na Kubie

Kubańskie sklepy oferują cała masę nieturystycznych wrażeń. Jeśli zaintrygował Cię artykuł zapraszam do lektury historii zatytułowanej  Wypad do kubańskiego supermarketu.

Zakupy w Hawanie Blog o życiu na Kubie